niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 25.

- Słucham?! - krzyknęłam.
On mnie kocha? No błagam Was... Znamy się miesiąc bądź półtorej, a ten mówi mi, że mnie kocha. On w ogóle wie co to znaczy? Miłość?
- To co słyszałaś... zakochałem się... w Tobie. - odparł.
- Nie... Harry, Ty nie możesz... - wybełkotałam.
Mnie się nie kocha... Mnie się nienawidzi. Jedyna osoba kochająca mnie to Mama... Zresztą ciekawe kiedy wróci....
- Dlaczego?
- Bo mnie się nie kocha.
Odeszłam i wsiadłam do samochodu.
Musiałam odjechać.
Nie.
Musiałam zapalić.
Tak, to jest to czego mi potrzeba. Nikotyny.
Odpaliłam samochód i odjechałam kierując się w stronę Londynu.


Harry's POV

Wyznałem jej miłość, a ona po prostu odjechała.
Rozumiem. Mogła się zdenerwować, gdy dowiedziała się o tym, że jestem tylko wtyczką, ale... Ja co niej coś czuję.
Wiem, że brzmię jak pierdolony romantyk, ale tak jest.
Nie odpuszczę. Porozmawiam z nią i jeżeli powie mi, że mam wypierdalać - tak zrobię.
Jutro po południu do niej pojadę.
Ruszyłem się w końcu i wsiadłem do auta. Pojadę do domu i to przemyślę.
Nie mam zamiaru wracać do penthouse'u ojca. Nie kręci mnie bogactwo. To nie dla mnie, dlatego pojadę do swojego mieszkania.
A jak mówimy już o kasie, to to że jestem wspólnikiem paru firm, zawdzięczam tacie. To mnie tak, że tego pragnąłem, ja nawet nie chciałem, wolałem, i wolę, pracować w warsztacie, tak jak Letty. Ale oczywiście, Ojciec chce abym żył w luksusach i kupił mi warsztat mechaniczny. Normalnie super.


Letty's POV

Muszę odetchnąć. Muszę po prostu odpocząć.
Ale gdzie?
Wiem. Pojadę do warsztatu. Pogrzebię w samochodzie.
Jak on mógł mi coś takiego powiedzieć? Kocham mnie? To niemożliwe! Przecież znamy się tak krótko... Wiem jedną rzecz - ja do niego nic nie czuję. To jest pewne.

***

Dobrze, że mam klucze do pracy.
Otworzyłam bramę i wjechałam na podnośnik.
Pusto. Ciemno. Nikogo nie ma.
Dziwisz się Ortiz? Jest środek nocy! Wszyscy śpią, tylko nie ty wariatko! Och... zamknij się.
Wyszłam z samochodu i włączyłam podnośnik. Zostawiając auto poszłam po narzędzia. Nie było ich na swoim miejscu. Ught... Czy oni na prawdę nie umieją odkładać rzeczy na ich miejsce? Czasami są tak wkurwiający, ale lubię moich kolegów z pracy.
Pamiętam mój pierwszy dzień w pracy. Rzucali jakieś tanie teksty na podryw, albo po prostu proponowali seks na masce od samochodu. Taa... Pamiętam tez jak Maks oberwał ode mnie. Od tam tego zdarzenia nikt do mnie nie zarywał.
W końcu znalazłam skrzynki i ruszyłam w stronę samochodu.
Wcześniej wyjrzałam przez okno i zauważyłam zaparkowanego czarnego Range Rovera. Pewnie ktoś zaparkował i poszedł do klubu. Właśnie! Nie daleko warsztatu est klub, więc jeżeli jest się w nim w nocy i robi się coś, to można muzyki posłuchać. Nawet fajną ją mają.
Czy mi się zdaje czy ktoś stoi przy moim samochodzie? Nieee. Nie zdaje mi się. Chwila... CO?!
- Odejdź. Od. Mojego. Samochodu. JUŻ! - warknęłam upuszczając skrzynki.
Wzięłam pierwsze lepsze narzędzie. Padło na młotek.
- Spokojnie Letty. Mam dla Ciebie ofertę. - przemówił damski głos.
- Zadałam pytanie, KIM JESTEŚ. - warknęłam.
Kobieta odwróciła się w moją stronę i rzuciła telefon. Zaczął dzwonić
- Obierz.
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
- Witaj Let. Jestem Braga. I mam dla Ciebie propozycję.


Harry's POV

Siedziałem w samochodzie pod warsztatem w którym pracuje Ortiz.
Wiem, że przyjechała tutaj. To można było wyczuć w promieniu 100 kilometrów. Byłem w stanie czekać na nią nawet cały dzień. Muszę z nią się spotkać. Muszę z nią porozmawiać. Nie odpuszczę Nie ma mowy. Dopiero gdy mi powie prosto  oczy, żebym się odpierdolił to tak zrobię.
W pewnym momencie do budynku weszła jakaś dziewczyna.
Letty zadzwoniła po koleżankę? Nie, na pewno nie. Chociaż? Nie wiem i to mnie denerwuje.


Letty's POV

*kilka godzin później*

- Letty! Chodź do mnie! - woła ze swojego biura Adam.
Czego on znowu może chcieć?
No nic. Odłożyłam śrubokręt i poszłam.
Popchnęłam drewnianą powłokę i ujrzałam Adama i.... Amelię? CO ONA TUTAJ ROBI?!
- Czego ona tu chce? -warknęłam.
- Nie powinno Cię to obchodzić. Ale czekaj... raczej powinno! Wiesz czemu? Bo będzie dzisiaj Tobie pomagać!
Przepraszam!? Że ONA ma mi dzisiaj pomagać! Po pierwsze: NIC NIE WIE O SAMOCHODACH! Po drugie: NIE BĘDĘ PRACOWAĆ Z DZIWKĄ!
- Chyba Cię pojebało, Prix! - prychnęłam.
Zmroził mnie wzrokiem.
- No chyba, że wolisz spędzić dzisiejszy dzień  warsztacie pana Stylesa.
Chwili, chwila.... Co on powiedział? Pana Stylesa? Przepraszam bardzo?
- Harry'ego? - zapytałam z niedowierzeniem.
- Nie wiem, czy jesteście sobie na 'ty', ale tak. Harry'ego Stylesa.  A więc?
Harry, Amelia, Harry, dziwka, Harry, suka, chłopak który podobno mnie kocha, dziewczyna która jest suką...
- Podaj adres Stylesa. - splunęłam.
- Myślałem, że znasz no ale... - uśmiechnął się do mnie podejrzliwie. - Abbey road 240.
- Nara. - syknęłam i wyszłam.
Podeszłam do samochodu, przy który ostatni grzebałam. Zamknęłam maskę i odłożyłam narzędzia na swoje miejsce.
- Let, gdzie ty idziesz? Jeszcze twoja zmiana się nie skończyła. - wybiegł za mną Jake.
- Nie mam zamiaru pracować z tą dziwką.
- Amielia?
- Mhm. Narka, Jake.
- Pa.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam.
Wybrałam Stylesa, bo chcę z nim sobie pogadać. Wyjaśnić parę spraw. To nie może zostać nie wyjaśnione. Ja chcę wiedzieć wszystko. Oczywiście chodzi mi o to po co się w ogóle pojawił, bo nie rozumiem. Mieliśmy umowę z Lotsami. Oni zostawią nas, a my ich. Proste i każdy zrozumie. Nawet moja mała kuzynka! Nie no, ale oni oczywiście musieli coś spieprzyć. Znaczy, to dla mnie będzie fajne, bo kolejne treningi przed walkami, kolejne walki do nieprzytomności... Sama przyjemność!
Zatrzymałam się przed warsztatem. Stało tam 5 samochodów. Jeden to było Audii R8 Harry'ego, drugi to Saab 9-3 Aero, trzeci BMW M8, czwarty Ford Mustang,a piąty to Dodge Viper. Takiego Dodge nie ma Tej?  Ehh.. Nie ważne.
Wysiadłam z samochodu i udałam się do środka.
- Gdzie jest Wasz szef?
Piękne wejście Letty! 
W środku była czwórka gostków. Gadali sobie, a ja im przerwałam. Jaki smuteczek...
- A ty to kto, panienko? Nie wiesz, ze nie wolno wchodzić tak i przeszkadzać? - odezwał się jeden i do mnie podszedł.
- A mogę wszystko. Gadacie gdzie jest, czy mam na Was to wymusić?
- Oj przestań... Po co Ci Styles? Możesz ze mną się zabawić. - szepnął mnie do ucha.
Przewróciłam oczami i kopnęłam go w brzuch.
- Teraz będziecie gadać? - uśmiechnęłam się.
- Suka. - prychnął ten co leżał na podłodze.
- Waruj. - kopnęłam go.
Reszta dziwne się na mnie patrzyła.
- C tu się dzieje? - usłyszałam TEN zachrypnięty głos.
Spojrzałam w prawo. W drzwiach stał Hazz ubrany w czarne rurki i białą koszulę.
- Jeden z twoich piesków mi podpadł. - wskazała nogą na faceta na podłodze i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Letty... - pokręcił głową uśmiechając się. - Frank, wstawaj. A Wy chłopaki idźcie na zaplecze.
- No, właśnie Frank, wstawaj, nie było tak mocno.
Wyszscy wyszli. Zostałam sama z Harrym.
- A więc...
- Opowiedz mi. Opowiedz mi o wszystkim. Dokładnie, a nie jak wczoraj. - przerwałam mu.
- Ok... Pamiętasz jak się spotkaliśmy?
- Taa... Pod warsztatem.
- Tak. Wtedy Cię śledziłem. Przez 5 dni. Wtedy postanowiłem, że zacznę działać. Dowiedziałem się o Tobie wszystkiego. No prawie... Zamontowałem Ci pluskwę, ale potem, gdy zacząłem coś do Ciebie czuć... Wymontowałem ją. Ze wszystkich samochodów.
- Ok.. Załóżmy, że rozumiem, ale do czego to miało doprowadzić? Ta cała akcja.
- Szczerze? Sam nie wiem. - uśmiechnął się.
Podszedł bliżej. Dzieliły nas milimetry. Patrzeliśmy sobie w oczy.
- Letty, kocham Cię. Naprawdę. Chcę abyś była moja, aby Cię nit nie skrzywdził, ale wiem, że ty nie czujesz tego samego co ja, więc jeżeli powiesz mi, że mam się odpierdolić tak zrobię. Do Ciebie należy decyzja.
Cholera. On mnie kocha i to naprawdę. To wcale nie jest łatwe.
Owszem, przy nim świetnie się czuję, ale czy go kocham?
Harry stał i patrzył na mnie. Położył swoje ręce na moich biodra, a po moi kręgosłupie przebiegły dreszcze.
- Hazz, to nie jest takie łatwe... Nawet gdybym chciała, to ja.... Eh, ciężko by mi było.
- Nazwałaś mnie Hazz? - uśmiechnął się.
- Tak, co w tym złego?
- No nic. Mów dalej.
- Ty jesteś z Lost, a ja z Fast. To nie może dobrze się skończyć...
- Proszę. - widziałam, zę zrobił się smutny.
Zrobiło mi się go żal, a to nie jest normalne u mnie. Serio.
- Dobrze. Dajmy nam szansę.
- Dziękuje. - pocałował mnie.
Nie protestowałam, a wręcz przeciwnie, oddawałam mu je.

***

Siedzimy teraz u Harry'ego w jego starym mieszkaniu i oglądamy jakiś film.
Miło jest takie posiedzieć i nie przejmować się niczym...
- Zostaniesz na noc? - zaproponował Styles.
- Jasne, ale nie mam żadnych ciuchów.
- Dam Co jakieś chodź. - wstał i wstawił w moich kierunku rękę. Chwyciłam ja.
Poszliśmy do jego sypialni. Dał mi jakiś T-shirt i krótkie spodenki.
Poszłam się umyć. Następnie przebrałam się i chciałam iść na kanapę do salonu, ale zatrzymał mnie Harry.
- Nie nie nie, śpisz ze mną w łóżku. - szepnął mi do ucha i poniósł mnie.
Położył mnie na łóżku i sam ułożył się obok.
- Dobranoc, Kochane. - wyszeptał i przytulił się do mnie, a ja do niego.
Tak. Powiedział do mnie 'Kochanie'. Tak, śpimy razem i TAK jesteśmy przytuleni. Tak, jesteśmy parą.

Szablon by Szanella